Dziś zabieram Was na południowy wschód Polski - do Lublina. Wydaje mi się, że to miasto ciągle nie jest tak popularne jak na to zasługuje. W związku z tym ja krasnal z Gdańska postanowiłem to zmienić i dziś postaram się Wam przybliżyć osiem atrakcji tego miejsca, idealnych na weekendowy wypad. Na końcu mojego wpisu znajdziecie też kilka propozycji spędzenia czasu w Lublinie, które specjalnie dla Was przygotowali lokalni pasjonaci we współpracy z guideU. A teraz niczym słynny sztukmistrz z tego miasta przenoszę Wasze myśli do stolicy ściany wschodniej.
Rynek w Lublinie
Znam wielu podróżników, którzy w życiu kierują się zasadą: pokaż mi rynek danego miasta, a ja będę w stanie ocenić czy warto je odwiedzić. Choć osobiście mam ciut bardziej wysublimowane podejście do zwiedzania, to w przypadku Lublina wszystko się zgadza. Miasto jest tak zjawiskowe jak jego historyczny plac handlowy. Rozmiar i kwadratowy kształt rynku został wytyczony w 1517 roku, kiedy Lublin zyskał prawa miejskie. Dziś ściana wschodnia, kojarzy się wielu z zamknięciem na inne kultury czy narody. Jak niesprawiedliwa jest to ocena pokazuje nam historia. Właścicielami kamienic otaczających rynek, przez lata byli Żydzi, Francuzi, Rusini, Grecy, a nawet Szkoci. Centralnym budynkiem placu rynkowego jest Stary Ratusz, który dawniej był Trybunałem Koronnym. Przesiadywali tu burmistrzowie również wywodzący się z różnych narodów, a jego twórcą był Włoch. Przyznacie że dość różnorodnie? Na to jak dziś prezentuje się rynek, duży wpływ miał pożar z 1575 roku, który praktycznie zlikwidował zabudowę drewnianą, a przyczynił się do powstania kamienic z efektownymi fasadami. Polecam Wam nieśpieszny spacer połączony z podziwianiem tych budynków. W pewnym sensie jest w nich zapisana historia miasta. Dla tych, których tak jak ja chodzenie może męczyć, mam dobrą wiadomość. Rynek w Lublinie jest swego rodzaju archipelagiem z licznymi lokalami jako wyspami. Tak więc każdy „marynarz” będzie w razie potrzeby miał gdzie zacumować.
Ulica Ku Farze
Pomimo, że jestem już wiekowym skrzatem wiem co kręci młodszych podróżników. Dla wielu z nich ważne jest aby odwiedzane miejsce było „Insta friendly”. W dużym skrócie, aby można się było nim pochwalić w Internecie. Z pewnością w tej kategorii można umieścić ulicę Ku Farze. Co ciekawe do 1954 roku była ona zamurowana i natrafiono na nią dopiero podczas renowacji Starego Miasta. Dziś bardzo rzadko dociera do niej słońce, co w połączeniu faktem iż jest bardzo wąska nadaje jej klimatu. Spacerując po tej ulicy doceniam, że jestem skrzatem, bo łatwo mi wyobrazić sobie, że tak bliskie sąsiedztwo murów może wśród ludzi wygenerować uczucie klaustrofobii.
Brama Krakowska
To punkt startowy chyba większości wycieczek, a jednocześnie najpopularniejszy budynek w mieście. Z jednej strony prowadzi on nas na lubelskie stare miasto z drugiej to właśnie przez to miejsce ruszały wyprawy do Krakowa czyli dawnej stolicy Polski. Brama jest potwierdzeniem tezy, że Kazimierz Wielki zastał nasz kraj drewniany a zostawił murowany. Właśnie ta fortyfikacja powstała, za czasów panowania tego władcy. Wcześniejsze drewniane umocnienia nie dały rady tatarskim najazdom stąd decyzja by zastąpić je czymś bardziej trwałym. Z czasem brama traciła swoje funkcje obronne i wydzielono w niej cześć mieszkalną. Dodatkowo umieszczono na niej zegar, który dla większości mieszkańców był jedynym źródłem informacji o porze dnia. Nawet dziś tak romantyczny skrzat jak ja mając do wyboru sprawdzenie czasu na swoim smartfonie woli spojrzeć w kierunku bramy.
Muzeum wsi lubelskiej
Poczuć klimat wsi będąc w dużym (jak na polskie warunki) mieście? Takie rzeczy tylko w Lublinie. Znajdziecie tu skansen poświęcony właśnie wsi z tego regionu. Cały obszar podzielony jest na kilka sektorów, wśród których znajdziecie między innymi: zespół dworski, wyżynę lubelską z charakterystycznymi dla niej zabudowaniami, malownicze Powiśle z przynależnym do niego stawem i kapliczkami czy Nadbuże. Wokół panuje sielska atmosfera wzmacniana faktem, że na wyciągniecie ręki spacerują obok nas zwierzęta w tym konie, owce i kozy. Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa kościoły. Rzymskokatolicki zbudowany w 17 wieku pochodzący z Matczyna oraz greckokatolicka cerkiew z Tarnoszyna. Mają one niesamowity klimat, który udziela się podczas uczestniczenia w nabożeństwach. Polecam wszystkim niezależnie od tego czy są wierzący czy nie. Wizyta w Skansenie umacnia mnie w przekonaniu ile racji miał Jan Kochanowski pisząc: Wsi spokojna, wsi wesoła…
Lubelska trasa podziemna
Dla wszystkich tych, którzy od czasu do czasu chcą zapaść się pod ziemię czy to ze wstydu czy też po prostu poczuć jak to jest schronić się przed słońcem Lublin ma specjalną atrakcję. Trasa podziemna powstała z połączenie piwnic i ciągnie się na długości 280 metrów. W trakcie spaceru mijamy malowidła prezentujące najważniejsze wydarzenia z historii miasta od czasów plemiennych. Nie jest to powszechne rozwiązanie, ale można wykupić spacer z pochodniami. Dla skrzata z taką wyobraźnią jak ja to super opcja. Czuje się wtedy jak 18-nasto wieczny zbójca, który skrada się do Lublina aby okraść bogatych mieszczan. Oczywiście moimi łupami podzieliłbym się z najuboższymi.
Cebularz
Lublinianie nie gęsi i swoją pizzę mają. Właśnie tak parafrazując słowa Mikołaja Reja mogliby przedstawiciele stolicy Polski wschodniej przedstawić cebularz. Ten wywodzący się kuchni żydowskiej drożdżowy wypiek jest dumą miasta. Można go kupić w wielu punktach. Osobiście polecam jeść go od razu po wyciągnięciu z pieca, choć oczywiście każdy znajdzie swój ulubiony sposób jego konsumpcji. Z plackiem wiąże się legenda mówiąca, że powstał on aby zdobyć względy króla Kazimierza Wielkiego przez Żydówkę Esterkę. Co prawda bezduszni historycy datują start wypieku cebularza na 19 wiek, jednak jak się pewnie domyślacie ja preferuję tą romantyczną wersję.
Podziemia browaru Perła
„…to miasto wielu pereł, chociaż większość jest na export” śpiewają bracia Kacperczyk nawiązując do lokalnej marki piwa. Sam browar za darmo udostępnia nam możliwość poznania jego historii. Znów przenosimy się w pod ziemię. Czekaja nas historię osób związanych z browarem oraz informacje o procesie jego tworzenie. Najlepsze czeka na nas na końcu, bo właśnie wtedy mamy możliwość degustacji. Sam już nie wiem czy Perełka lepiej smakuje w pełnym słońcu czy właśnie w warunkach podziemia.
Jeśli szukacie miejsca na weekendowy wypad w Polsce mam nadzieję, że przekonałem Was do tego że Lublin jest świetną destynacją. Szukającym sposobu na poznanie go jak najlepiej polecam lokalnych pasjonatów którzy umieścili swoje trasy w aplikacji guideU.
Magdalena Mazur-Ciseł autorka książki o legendach lubelskich przygotowała idealną propozycję na wypad rodzinny w której poznacie historię miasta i legendy z nią związane.
Konrad Kowalski, który jest mistrzem storytellingu zabierze Was w podróż w której przedstawi Wam miejsca związane z najsłynniejszymi legendami Lublina. Dzięki niemu ruszycie w poszukiwania nie tylko tajemnic miasta, ale również skarbów w nim ukrytych.
Comments